sorki za zwłokę w pisaniu.. Namierzałem swoją nową TDM-ke.. Oglądałem, przewiozłem się i raczej wezmę ją do domu
. Powiem na razie że jest czarna. fotki wkrótce.
Teraz wspomnienia o ręce: sprawa dotyczy ręki sprzęgłowej
. Kierownica docisnęła ją do słupka szyby przedniej w samochodzie, i pogruchotała kostki nadgarstka. A jest ich tam bez liku!. Tak jak wspomniałe wczeeśniej rękę miałem na szynie założonej przez pogotowie. Majówkę spędziłem znieczulając ból środkami dostępnymi w sklepie wiejskim /bo byłem w górach w chacie/. W drodze powrotnej przez Bochnie odwiedzam szpital, prosze o prześwietlenie i takie tam. Zglaszam po prostu wypadek na motorze. Fotki z RTG dostaję na CD-ku a po sieci lecą do lekarza w przychodni. Ja lecę do niego za nimi
. Młody lekarz looknął na fotki, wysłuchał historii o najechaniu na samochód i uszkodzeniu ręki, popatrzył na papierki od ratowników z pogotowia, podotykał mi nadgarstek i mówi że jest spoko, i że trzeba do gipsu. OK. Siostra zdjęła szynę, owinęła bandarzem zmoczonym w gipsie, podwiesiła rękę na temblaku, do zdrowej ręki dala wypis ze szpitala i "wynocha" bo czekają następni. Kontrola stanu gojenia się za dwa-trzy tygodnie u lokalnego chirurga. Spoko. pojechałem do domu, terminowo po 3tygodniach lecę do lokalesa, on robi fotki RTG, ogląda i moowi że jest ok i za dwa miesiące do kontroli. Nie wytrzymuję tych 2miesięcy. Jak zakładali gips ręka była napuchnięta. Po 1,5miesiąca /no może po 2m-cach od wypadku/ schudła strasznie i ten gips mi się rusza. Daję do tego samego lokalesa i sugeruję zdjęcie gipsu. Zgadza się. Łapka po zdjęciu wygląda okropnie.
to że ma taki kolor to "mały miki". Ona jest krzywa!
http://
Mój "konował" na to - "wszystko będzie dobrze. Rehabilitant się tym zajmie."
Walę do tegoż cudotwórcy. Okazuje się że przed wejściem do przychodni stoi R6. Deczko jakby znajoma. Pytam o reha. Przychodzi mój kolega
. Razem jeździmy "wokół komina" z lokalną paczką. Nawet nie wiedzialem że zajmuje się "cudami". Opowiadam co i jak, pokazuję łapkę. On ją "wymacał" po swojemu, pooglądał fotki zaraz po wypadku i obecne od lokalesa chirurga, i tak rzecze: "..ujnia wielka. Źle się zrosło. Nic Ci nie pomogę bo nie ma ruchu w nadgarstku. Cudu nie będzie. Takie życie".
Noż ...ur..a mać! ! ! jak to !!!! No przecież od początku wszyscy znachorzy lipią w te zdjęcia, mówią że spoko, i że jeszcze miesiąc trzeba trzymać co by się dobrze zestaliło, a jak ściągam gips przed czasem to "po ptokach" i "źle się zrosło" !!!!! No ciśnienie mi skoczył na maxa. Że niby nie dam rady nacisnąć klamki sprzęgła?!!! Co więcej: nie skręcę kierownicą bo mi nie chodzi nadgarstek i nie przybliżę jej skręcając w lewo!..... Kolega tłumaczy że może coś sie da zrobić bo jeszcze nie jest zestalone, jeszcze jest chrząstka, coś uratuje... i takie tam...
CO on do mnie rozmawia!!!!! Nie ma że uratuje!!!!! ma być 100% jak przed wypadkiem!!!!! przecież to taka mała stłuczka była!!!!!! No ja cięż nie ..ier..ole!!!!!! Anioł mówił że miałem szczęście więc gdzie ono jest ja się pytam???!!!!! Oco tu chodzi!!! co to za lekarze!!! jeden uj w Bochni co nie ustawia tylko gipsuje, drugi uj na wsi co patrzy i nie widzi... Ku..waż mać!!!!
Wróciłem do domu. Zapaliłem. Zrobiłem rachunek sumienia, pogadałem z Aniołem. Dałem do zrozumienia że tak nie może być. Za bardzo lubię jazde na motorku, za bardzo lubię poszaleć samochodem żeby teraz wszystko odpuścić. Ja rozumiem- połamany, nie sprawny, na wózku, o kulach itp. Wtedy mogę uczyć się na nowo żyć. Ale po takiej pierdole takie jajo???!!! Mam rezygnować z czegoś bo ciule nie są fachowcami??!!!!
NI HOOJA!!!! NIECH ŁASKAWY ANIOŁ SIĘ WEŹMIE DO ROBOTY I COŚ Z TYM ZROBI!!!!
I tak sobie rozmawiając zasnąłem...
na zachetę do lektury wrzucę Wam jeszcze jedną fotke: